niedziela, 6 września 2015

Nie taki straszny błąd jak go malują

Popełniamy błąd. O matko jedyna, świat się wali, wszyscy zginiemy! Sztuka pod tytułem przegrywanie, porażka, pomyłki to jakby czarna magia, dosłownie i w przenośni. Boimy się błędów jak czegoś z czeluści piekielnych, jak i po prostu nie umiemy uwierzyć w to, że jest to część nas samych, nasze DNA.

  
Pamiętam zajęcia, które kiedyś mieliśmy z aktorem na temat improwizacji. Między innymi były ćwiczenia jak zachować się kiedy popełnimy błąd. Wszechobecny kult perfekcjonizmu spowodował, że z naszymi pomyłkami chowamy się w ciemny kąt, byle ich nikt nie dostrzegł, nikt nas nie ocenił.  A tu, wspomniany aktor mówi: „celebrujcie swoje błędy, pomyłki!”. Jak to? A tak to! Klaskaj jeżeli się pomylisz, skacz do góry radośnie jeżeli się pomyliłaś. Oswój swoją niedoskonałość! Ile radości i zabawy z tym było, mimo początkowego onieśmielenia. Śmiechu co nie miara, śmiechu z siebie samego.
Oswoić swoją niedoskonałość? Niby wszyscy znamy "człowiek uczy się na błędach", potrafimy na innych spojrzeć z wyrozumiałością, ale sami siebie traktujemy jak nauczyciel z naszych najgorszych koszmarów. Może dlatego, że jesteśmy przekonani, że jak się uczymy na błędach to już nie powinniśmy ich popełniać? A Samuell Beckett powiedział: „Nieważne. Spróbuj jeszcze raz. Ponieś porażkę trochę lepiej". Inną sprawą jest to, że bardziej niż cieszyć się tym co nam się udaje, długo dłużej rozwodzimy się nad naszymi błędami. A jeżeli już tak myślimy i myślimy o nich, to w naszej głowie one rosną i rosną, nieprawdaż?
Źródło: Demotywatory.net



Ciekawe jest też to, że jak już jesteśmy w sytuacji kiedy występujemy publicznie i tym samym inni nas obserwują, mogą zauważyć nasze ewentualne błędy, to my jesteśmy dla siebie bardziej  surowymi sędziami niż inni. Zauważyłam to prowadząc szkolenia. Osoby, które na przykład odgrywają jakąś scenkę w ramach ćwiczenia, później zapytani jak siebie oceniają, zazwyczaj mają do siebie więcej uwag krytycznych, niż inne osoby obserwujące.

Da się coś z tym zrobić? Nie, nie, na nic czarodziejska różdżka, na nic potężna moc Harrego Pottera, na nic wyzwanie na pomoc Wszechmocnego albo któregoś z zastępu jego Świętych (czy jest jakiś patron Popełniającychbłędy????). Wszyscy zajęci. Samemu trzeba sobie pomóc? Jak to? Takto. I nie ma zmiłuj. Wiele już powiedziano o pewności siebie. No bo jak człowiek ma mocne poczucie własnej wartości to potrafi powiedzieć "o chorobcia, znów dałem plamę" i iść dalej. Akceptuje siebie niedoskonałego. Nie rozpamiętuje, ale uczy się.

W zasadzie można to ująć w czterech pewnych prostych wskazówkach:
- Nie bądź strusiem, nie chowaj głowy w piasek
- Nie panikuj, wprowadzenie stanu wyjątkowego w z powodu błędu naprawdę nie jest konieczne
- Nie myśl o sobie gorzej z powodu swoich błędów
- po prostu napraw swój błąd.

Choć w zasadzie nie, nie jesteś sam. Możesz poprosić o pomoc. Odważ się zapytać swoją koleżankę, znajomego.... dowiesz się, że oprócz tego, że zrobiłeś błąd, nie udało się to czy tamto, to jesteś wspaniałym człowiekiem!

I za to wnoszę toast, cydrem, tym razem całkowicie alkoholowym,  z dodatkiem mięty i lodu. Polecam :)




I jeszcze Ryszard Rynkowski i jego "Wypijmy za błędy".




Dobranoc dla wszystkich, którzy jeszcze nie śpią i Dzień dobry dla tych co dopiero wstali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz