środa, 25 listopada 2015

Mniej mówić, więcej słuchać, czyli sztuka prowadzenia dialogu

Uwielbiamy wypowiadać swoje zdanie, opinie.  Nie interesuje nas za to co druga strona ma do powiedzenia. Można powiedzieć, że nawet słuchamy, tylko już myślimy o ciętej ripoście, o tym, że zaraz powiemy coś dużo mądrzejszego. Nie zadajemy pytań, by naprawdę poznać drugiego człowieka, skąd się biorą jego przekonania i jego sposób widzenia świata.


Pamiętam pewne ćwiczenie na szkoleniu, kiedy w grupie najpierw 8 osobowej, potem 16 osobowej, mieliśmy za zadanie znaleźć rozwiązanie pewnego problemu. Temat nie jest tu istotny. Ciekawy był przebieg. Każda z tych części miała po 15-20 minut. Rozpoczęła się dyskusja, wszyscy wypowiadali swoje zdanie, jakie mają pomysły, co powinniśmy zrobić. Każdy z nas mógł się wypowiedzieć,  nawet o dziwo z rzadka sobie przerywaliśmy. Po prostu sielanka. Czyżby? Owszem zgodnie ze sztuką prowadzenia rozmów rozpoczęliśmy "grzecznością". Tak, stworzyliśmy bardzo przyjazne warunki do pracy :-) Dyskutowaliśmy. Z tą dyskusją trochę gorzej było przy większej grupie, jak nas dużo to trudno wtedy spokojnie prowadzić rozmowy. Ale to chyba każdy zna :-)
Jednak pod koniec ćwiczenia pierwszą refleksją jaka mi przyszła do głowy to to, że przez cały czas trwania ćwiczenia praktycznie nie zadaliśmy sobie żadnego pytania. Każdy z nas wypowiadał swoje zdanie, wyrażał opinie na temat pomysłów innych, ale nie przyszło nam do głowy zadać pytania 'dlaczego tak sądzisz?', 'skąd wnioskujesz, że to będzie najlepsze rozwiązanie?'.
Kubeł zimnej wody na głowę.
Przecież dbaliśmy o to, żeby każdy się wypowiedział, słuchaliśmy się nawzajem, nikt nikogo nie obrażał. Tak, mogliśmy być dumni. Z tego wszystkiego wyszło, że każdy z nas miał na celu poinformowanie o swoim pomyśle i jego obrona w przypadku krytyki.
Tylko nic wspólnego z dialogiem to nie miało.
Dialog to nie tylko zadawanie pytań i odpowiadanie na nie, dialog to też chęć zrozumienia co kieruje drugą osobą, jaki ma system wartości, empatia.


czwartek, 12 listopada 2015

Cierpliwość, czyli historia o diabelskiej sile

Zdolność spokojnego, długotrwałego znoszenia rzeczy przykrych, zdolność spokojnego wyczekiwania na coś lub dążenia do czegoś, nieustępliwość, niestrudzoność, konsekwencja. Oto przedstawiam Wam.... CIERPLIWOŚĆ.


To tyle jeżeli chodzi o definicje encyklopedyczne. Niby wszystko się zgadza. Tylko czy cierpliwość jest w ogóle możliwa w dzisiejszym świecie? I czy zawsze jest dla nas dobra? Czy to dobrze długotrwale znosić rzeczy przykre? Czy zawsze warto być cierpliwym?

Będzie więc o cierpliwości, trochę inaczej też :-)


Anielska cierpliwość wymaga piekielnej siły (Aleksander Kumor)


W pracy wymaga się od Ciebie natychmiastowych sukcesów (któż nie słyszał o "quick wins"), choć niby wszyscy wiedzą, że nie od razu Rzym zbudowano ;-) Ale jak to dobrze pochwalić się, że coś szybko nam się udało, przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka, albo raporty i statystyki o tym mówią. Trudno nam uwierzyć, że w pewnych aspektach  po prostu i po ludzku trzeba dać czas na zmianę i cierpliwie poczekać na efekty, oczywiście przy założeniu, że cały czas działamy, a nie tylko siedzimy i czekamy. Tak, tu cierpliwość się sprawdza. Inaczej możemy nieźle się frustrować, że przecież tyle wysiłku włożonego, a tu rezultatów brak. Tyle, że to nie oznacza, że ich nie ma. One też potrzebują czasu, żeby wyjść na wierzch. I uwierz, wyjdą!
W pracy niestety często trzeba się jednak pokazać "sile wyższej". I zamiast skupić się na tym, żeby nie odwlekać rozpoczęcia działań, te rozwlekają się w nieskończoność, czas mija, bo trzeba omówić jeszcze to i tamto, a może jeszcze zrobić to inaczej. No i potem nie ma czasu na cierpliwość, bo faktycznie zrobiło się późno. Pewno wiele osób to zna. A tak a propos odwlekania to czytaliście wywiad z Josephem Ferrari w ostatnim numerze "Charakterów" (11/Listopad 2015) - Zaraz, potem, jutro? Rzecz o prokrastynacji i jak odwlekaniem szkodzimy sobie? Polecam.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Nasze własne pomysły na szczęście i sens życia


Co mi daje szczęście w życiu? Co sprawia mi przyjemność? Jak już to wiem, to pojawia się pytanie czy to ma sens, czy coś co sprawia mi przyjemność nie jest stratą czasu. Przecież nasze życie to też drobne radości, niekoniecznie służące naszemu rozwojowi, po prostu dają nam chwilkę szczęścia.

 

Dajemy sobie przyzwolenie na to, żeby nie wszystko co robimy w naszym życiu miało jakiś głęboki sens. I słusznie. Poleżenie sobie od czasu do czasu brzuchem do góry i "nicnierobienie", pójście na lody, których smak przypomni nam najszczęśliwsze chwile z naszego dzieciństwa, albo po prostu, bo mamy na to ochotę, pogranie w pasjansa na kompie.... pozwólmy sobie na chwile luzu.

Jakiś czas temu czytałam wywiad, jaki Marcin Fabjański,  filozof, pisarz, trener, przeprowadził z Paulem Dolanem - profesorem London School of Economics, autorem książki "Happpiness by Design". Wywiad dotyczył uważności, poczucia tego co daje nam szczęście (całość możesz przeczytać tu: Coaching Focus "Oszczędzanie uwagi")

Mnie zaciekawił jeden z fragmentów wywiadu.
"Marcin Fabjański: Wyobraźmy sobie, że ktoś, na kim panu zależy, może członek pańskiej rodziny, całymi dniami ogląda telewizję, siedząc na kanapie i zagryzając tę rozrywkę czipsami. Mówi na dodatek, że tak wypełnia się sens jego życia. Arystoteles powiedziałby mu, że błądzi. Z tego, co pan mówi, wynika, że nie próbowałby pan zachęcać go do zmiany zwyczajów.
Paul Dolan: Jest nam trudno nie narzucać innym ludziom sposobów osiągania szczęścia. Sam ciągle wpadam w tę pułapkę w relacjach z moimi dziećmi. Nie mogę oceniać nikogo. Jeśli ten człowiek znalazł w czipsach i programach telewizyjnych harmonię, niech je czipsy i ogląda telewizję. Nie mamy podstaw, by komuś komunikować, że są jakieś czynności, które są bardziej właściwe i przynoszą więcej sensu. Nasze społeczeństwo wytwarza wiele opowieści na temat tego, co powinniśmy robić i co na pewno uczyni nas szczęśliwymi. Czasami te opowieści nie są spójne z serią doświadczeń odczuwanych jako szczęśliwe, czasem są. Ciekawe jest to, skąd te opowieści pochodzą i czy służą naszym najlepszym interesom."