sobota, 31 października 2015

Oswój stres

Czym jest ten potwór, który zwie się stresem? Dlaczego nie możemy przez niego spać? Czemu wbija nas dosłownie w podłogę, zaciska gardło i.... koniec! Stres nas zjadł! Dosłownie i w przenośni. A nasz stres apetyt to ma , i to jeszcze jaki! A czy tak musi być?

 



Wiele osób mówi, że potrzebuje szkolenia pod tytułem "Radzenie sobie ze stresem". Chcą wiedzieć jak walczyć ze spoconymi dłońmi, drążącym głosem czy czerwonymi plamami na szyi. Wszechobecny stres. Urósł do rangi problemu cywilizacyjnego. No tak, w dzisiejszych czasach stres goni stres, wymagania rosną, życie płynie coraz szybciej, a my nie nadążamy, więc się stresujemy, że nie dogonimy innych. Czeka nas zadanie, którego do tej pory nie robiliśmy? W sumie zwykła rzecz, ale potrafi nas sparaliżować. Nie, nie zrobię tego, nie potrafię, zbłaźnię się. No i jak to w przyrodzie nic nie ginie, tak i nasz stres, jak stary dobry przyjaciel, jest z nami na dobre i na złe.  Ok, może jest jakiś procent ludzi na tej planecie, którzy mają na wszystko wywalone, nic nie jest w stanie ich ruszyć. Może. Tak, potwór z Loch Ness podobno istnieje,  a Elvis też podobno żyje i był widziany ostatnio w Radomiu :-)



No to jak już ten stres jest, to co robić? Jak żyć? Zacznijmy najpierw od siebie. Sami sobie dokładamy tego stresu, że aż hula wiatr w przestworzach. Wierzymy, że jesteśmy mistrzami improwizacji. Nie, no spoko, ja sobie tu przejrzę na szybciutko materiały i tą prezentację śmignę raz dwa. No po prostu mucha nie siada. Po co przygotowanie? To dla mięczaków. No i potem zwykła mucha brzęcząca nam nad uchem potrafi tak nas wyprowadzić z równowagi, że zapominamy tekstu, zapominamy, co właśnie mieliśmy zrobić. A jeszcze zastanawiamy się co do cholery robi mucha w budynku, gdzie nie można okien otworzyć i jak się tu dostała, gdzie ja prowadzę taką ważną prezentację. Stres murowany, gwarantowany, no bo już wizualizujemy sobie myśli tych co naprzeciwko nas, że on w ogóle nieprzygotowany, cały czas się myli, macha tymi rękoma jak jakiś opętany, co on nie wie, że tak gestykulować nie można,  znaczy nie przeszkolony :-)
I tu w zależności w jakie objawy stresu jesteśmy wyposażeni pojawia się (niepotrzebne skreślić): suchość w gardle, czerwone plamy, drżenie głosu/rąk, nerwowy chichot (losu), "obereczek", yyyyyyy, eeeeeeee, "nie no, poddaję się".
A można było inaczej? A można. O tym za chwilę. A wiecie, że nawet i 80% sytuacji, które wyobrażamy sobie w stresie, że się wydarzą.... się jednak nie wydarzają?

Oczywiście stres napływa do nas też z zewnątrz. Mówimy, że ktoś/coś na stresuje. Zastanów się jednak, czy czasem nie bierzesz na siebie zbyt wielkich ciężarów, których nie jesteś w stanie udźwignąć. Czy sam  sobie w ten sposób nie dokładasz stresu, byle inni Cię podziwiali, zazdrościli, bo może nie wypada inaczej. Nie czerpać radości i przyjemności z tego co robisz.

To ja teraz zadam pytanie. Czy my musimy walczyć ze stresem? Co w sytuacji, gdy stres osiąga poziom, który zaburza nasze poczucie komfortu, zaczyna nam przeszkadzać? Bo pewien jego poziom jest dobry, bo nas motywuje, mówimy wtedy o eustresie. Stresujemy się przed wystąpieniem, więc więcej czasu poświęcamy na przygotowanie się. Ale Ty przecież długo przygotowałeś się do prezentacji, a tu jednak stres spowodował, że zapomniałeś przynajmniej połowy tego co miałeś powiedzieć, myliły ci się słowa, koszula mokra od potu.
Pewno przyczyn może być wiele, ja chciałabym, abyś zastanowił się, czy jednak czasem za dużo nie myślałeś o.... tym potworze, zwanym powszechnie stresem. Myślałeś, myślałeś, żeby się nie pojawił, walczyłeś. I on pokonał Ciebie.
Co zrobić następnym razem?

Oswój go. Nie walcz z nim, zaprzyjaźnij się. Jeżeli próbujemy wmówić sobie i innym, że stresu nie ma, myśląc, że to zadziała jak czarodziejska różdżka, to sami wpadamy w pułapkę. Na ignorowany przez nas stres działa to jak płachta na byka. Stres się na nas obraża, i tyle po współpracy. I to stres wygrywa, a my zdziwieni. Jak to? Dlaczego? Przecież tak się staraliśmy?

Zaakceptuj go. Puść mu swoją ulubioną piosenkę z youtube'a. Rozśmiesz go, powiedz mu swój ulubiony żarcik, tak, ten który non stop opowiadasz na imprezie. Opowiedz mu swoją ulubioną bajkę, może zaśnie :-) Rób jak najczęściej rzeczy, które lubisz, biegaj, tańcz, idź na masaż, jogę.
Alkoholu nie polecam, bo jak powiadają alkohol potrafi usunąć stres.... i biustonosz, i majtki i masę innych zmartwień :-)  Zacznij ze swoim stresem rozmawiać.  Nie martw się, nie oznacza to, że zwariowałeś. Zrozum go, dlaczego jest z Tobą. Będzie jak przyjaciel, który w najważniejszych momentach życia Ci pomoże. Dzięki niemu odkryjesz co Cię ogranicza, jaki są Twoje przekonania o sobie samym, niekoniecznie słuszne ;-) i nad czym warto popracować, aby się rozwinąć i nabrać pewności siebie, swojej wartości.


Bar­dzo ważne jest mieć poczu­cie humoru,
nie ważne czy jes­teś ze wsi czy z dworu.
Bez znacze­nia czy no­sisz gar­ni­tur czy dres,
hu­mor naj­lep­szym le­kiem na stres.
Za dar­mo i bez recepty,
je­dyny prob­lem mieć na dow­cip koncepty.
Znalezione na  cytaty.info (autor: szpiek)

I tym pozytywnym akcentem życzę Wam wszystkim dobranoc...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz