wtorek, 13 października 2015

Bałagan, czyli wszystko jest naprawdę w jak najlepszym porządku

Pewno dnia moja córka zadzwoniła do mnie w ciągu dnia i poprosiła, żebym w drodze z pracy kupiła jej nową książkę.     O, ucieszyłam się, moja córka prosi o książkę. Nareszcie. Trochę mniej tej radości było, jak dowiedziałam się o jaką książkę prosi. 


Był to "Bałagan, czyli Przewodnik po wypadkach i błędach" Keri Smith. Ci zaznajomieni z jej serią wiedzą, że to specyficzna książka. Ci co nie wiedzą, to 3. część z serii, którą rozpoczęła pozycja  "Zniszcz ten dziennik", nawet wydana dwukrotnie, bo wersji kieszonkowej jeszcze. Potem była "To nie książka", bo to sam czytelnik miał ją tworzyć i sam zdecydować, że jak nie książka, to co. No i teraz "Bałagan". Wiem, że są różne opinie na ich temat. Ja sama przez czas jakiś miałam wątpliwości czy jest w tym jakiś sens. "Zamysłem autorki dziennika, Keri Smith, było przede wszystkim zwrócenie uwagi na to, że wszystko, co nas otacza, ma swój niepowtarzalny charakter i wyłącznie od nas zależy, jak go wykorzystamy" - piszą o książce na stronie księgarni Matras. Ja mając 40 lat patrzę jednak na świat inaczej niż 10-12 latek, moja wyobraźnia nie ogarnia tego, ale może właśnie o to tu chodzi, nie o zawartość, tylko o cel, czyli o pobudzenie wyobraźni.



Książkę oczywiście nabyłam, przekazałam. Po jakiś 2 tygodniach trafiła w moje ręce. Przeglądam, przeglądam. OK, różne zadania i takie tam. I w końcu trafiam na tylną okładkę. Może to od tego powinno zacząć się czytanie książek. Tam właśnie znalazłam sens dla siebie. "Przez całe życie mówiono Ci, aby unikać bałaganu: trzymaj wszystko pod kontrolą, nie wychodź za linię, zrób to idealnie i w żadnym wypadku nie możesz się poplamić".

Jakiś czas temu zaczęłam zastanawiać się czemu nie realizuję części rzeczy, które zaczynam. Co mnie powstrzymuje? Dlaczego, mimo iż podoba mi się mój pomysł, czuję opór i odwlekam w czasie pokazanie tego innym? Czy dlatego, że boję się, że popełniam błąd? Nie, to nie to. Oczywiście strach przed porażką zawsze jest, ale czułam przez skórę, że to chodzi o coś innego. Bo owszem zastanawiam się, czy to co chcę zrobić ma w ogóle sens, czy to się sprawdzi, czy to się spodoba innym. A może tu właśnie o to chodzi, że przez te wszystkie lata szkoły, uczelni i pracy uczy się nas, żeby być perfekcyjnym, dążyć do doskonałości, mieć czyste biurko. A  przecież już Albert Einstein pyta "jeżeli za­bałaga­nione biur­ko jest oz­naką za­bałaga­nione­go umysłu, oz­naką cze­go jest pus­te biur­ko"? 

Bywa u mnie na stole większy bałagan i dużo więcej rzeczy, ale tak lubię, zwłaszcza jak piszę ;-)


Nie to, że jestem perfekcjonistką.  Nie, to ostatnia rzecz jaką można o mnie powiedzieć. Nie, no dobra, może nie ostatnia, ale jednak daleko mi do perfekcjonizmu. Kiedy tworzymy coś przychodzi kwestia oceny, którą dokonują inni. Chcę, aby o moich pomysłach mówili "ekstra, super", żeby szły dalej, żeby się rozwijały. Któż z nas nie jest taką Samochwałą co w kącie stała i tak sobie powiadała? Ale to właśnie ocena innych nas blokuje, a blokuje dlatego, że wyrobiono w nas nawyk perfekcjonizmu, że tylko rzeczy idealne nadają się do pokazania światu. Z innymi chowamy się w ciemny kąt.

A i w naszych codziennych sprawach czujemy na swoich barkach zobowiązanie, żeby w naszych domach było czysto schludnie i perfekcyjnie, bo przyjdzie Teściowa, przyjaciółka, która słynie, z tego, że u niej w domu porządek na tip top. Kiedyś z moją sąsiadką.... Iza, wiem, że to czytasz, więc pozdrawiam Cię serdecznie :-).... zastanawiałyśmy się dlaczego pierwszą rzeczą jaką zaczynamy robić po wyjeździe dzieci na wakacje jest.... sprzątanie. Dlaczego nie poświęcamy tego czasu po prostu na szaleństwa? W końcu "wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni", ale nie, my, jak te Perfekcyjne Panie Domu stawiamy na pierwszym miejscu ład i porządek. A gdzie zabawa, zajmowanie się swoimi pasjami, szaleństwa do białego rana? Teraz nam już przeszło z tym sprzątaniem... chyba :-)

Dlaczego, mimo, że o blogu myślałam już od jakiegoś czasu i nawet go zaczęłam pisać... zapisywałam go tylko  na dysku twardym, nie w internecie? Dlaczego mimo, że wiem jak zrobić dobre zdjęcie to nie dorosłam do tego, żeby sprawić sobie profesjonalną galerię w internecie? Dlaczego pomysłami, które mogłabym zrobić w pracy mogłabym zapisać przynajmniej 2 kartki zeszytu, to tylko ułamek z nich zrealizowałam? Oczywiście mogłabym powiedzieć "brak czasu". Jasne. Ale ja to wiem i Wy to wiecie... bullshit, zwykła ściema, najczęściej używana wymówka. „Nie mam czasu” to dorosła wersja wymówki „pies zjadł moją pracę domową” /autor nieznany/ - przeczytane na blogu Siostry Chmielewskiej. Wtedy kiedy chciałam dopracować swój pomysł, bo wydawało mi się, że zawsze jest jeszcze coś do poprawy to zwlekałam, zwlekałam, nie to jeszcze nie to, tu jeszcze dodam, to się nie spodoba i tak w kółko. I koniec końców ok, udało się, puściłam to, tylko miałam poczucie, że po drodze to jakoś nie było tak, jak ja bym chciała. Gdzieś znika cała przyjemność. Chcę, żeby to co przygotowuję było doskonałe, bo inni to za chwilę zobaczą, wydadzą werdykt i na pewno coś znajdą co nie jest idealne.

Tomasz Misiak-Niedźwiadek w artykule "Co tracimy gdy się boimy" (Coaching Focus 4/2015) pisze "Zwlekanie, zwane też prokrastynacją, naukowcy zaliczają do podstawowych strategii samoutrudniania (sobie życia). Robimy to poprzez świadome oszukiwanie się, że rozpoczęcie działania będzie bardziej bolesne niż uniknięcie go". I dalej " Troskliwy mózg emocjonalny karmi nas wspomnieniami lub wyobrażeniami o przyszłości, zniechęcając do podjęcia tu i teraz nowego działania. W ten sposób – i za twoją zgodą – przekłada realizację twoich marzeń na jutro. Aż strach pomyśleć, ile mógłbyś zrobić dzisiaj, gdybyś się tylko nie bał".

A ten strach często jest spowodowany tym, że to wszystko co robimy po prostu nie jest idealne. A my chcemy, żeby takie było, że tylko takie idealne będzie akceptowalne, a my dostaniemy brawa i aplauz na stojąco, Oskar, nagroda Nobla na wyciągnięcie ręki. A cała zabawa z tworzenia czegoś nowego ulatnia się, bo jest wizja oceny. Jak już się pojawia się wizja oceny, to trzeba przecież dopracować  wszystko do najdrobniejszego szczegółu. A może to jednak bezsensu, może to zostanie obśmiane, w najlepszym wypadku zignorowane? To wszystko zaburza w dużym stopniu nasze postrzeganie rzeczywistości, błędnie oceniamy sytuacje, a co za tym idzie podejmujemy błędne decyzje. W tym wypadku raczej ich nie podejmujemy, bierzemy na przeczekanie . I to nie jest tak, że namawiam do tego, żeby robić byle jak, ale czy perfekcjonizm ma zabijać radość tworzenia?

Dr Karl Priban, Dyrektor laboratorium psychologicznego w Stanford pisał „Pamiętamy 10 proc. z tego, co czytamy. 20 proc.z tego, co słyszymy. 30 proc. z tego,co widzimy, 40 proc. z tego, co robimy. I pamiętamy 100 proc. z tego,co czujemy”.

Może warto więc jak mantrę przed lustrem codziennie mówić sobie to co proponuje Keri Smith
  1. Twoje dzieło nie musi być piękne
  2. Działaj spontanicznie (złe pomysły nie istnieją)
  3. Twórz niezależnie od okoliczności.
i zapamiętać dokładnie to co wtedy czujemy.

Ciepło Was pozdrawiam  w ten zimny jesienny wieczór :-)

Kasia

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz