czwartek, 8 października 2015

Muszę, powinnam?..... CHCĘ... czyli moje plany na zimę 2016

Trochę mnie tu nie było, ale chciałam napisać coś specjalnego i inaczej. Poza tym moja córka 1,5 tygodnia temu złamała rękę, prawą niestety. I mimo, że jest ogromnie dzielna i samodzielna, w czym wprawia mnie w totalny zachwyt, to jednak trochę więcej czasu chcę jej poświęcić.


Nie martwcie się, jak zjedziecie niżej znajdziecie tekst po polsku :-)
Ponieważ jednak to co chce napisać mocno wiąże się z tym co przeżyłam na Słowacji to tekst będzie po słowacku. Z dedykacją dla wszystkich, którzy pomogli, po prostu byli.

S venovaním pre tých, ktorí pomáhali.
Bolo to v utorok večer, 25. februára 2014. Večerné lyžovanie. Ja a moja dcéra Dominika. Počas posledného zostupu som prevrátila,  lyza sa nerozopnúla, a koleno sa otocilo a bledý zadok :-( Nebudem pisať, čo sa neskôr stalo, pretože  to co sa stalo tu nie je významne. 



To, čo som chcela napísať, že som zažila pomost ľudi, co malo som poznala,  alebo sa práve stretla. Za to som im nesmierne vďačná k tomuto dňu. A to nebolo veľkých činov, ale aj to že proste boli, že napriek  môj tón sĺz nejako som to prežila. Teraz to som mudra, pretože ja už viem, čo a ako, ale vtedy som sa bála, pretože som nevedela, čo presne to znamená otočiť koleno. Čakala som len na sanitku, ktorá mala ma ísť doma do Poľska a bola som vystrašená. Vedela som, ze sa mi podari, ale vedela som tiez, ze uz budem tam sama.
Majiteli našeho ubytovania,  Peter a Beata, spolu s rodinou so Varsavy p. Strzeszewscy,  sa postarali o moju dcéru. Ako šťastie, že oni boli v Oscadnici v rovnakej dobe, ako my! Osud? Pripad?

Radek, inštruktor, ktorý ma učil lyžovať, aj keď 200 km od Oščadnica tento zavolal kolegov, aby overili, či som potrebovala niečo.
A Patryk prišiel do Poľska mojim autkom, vďaka nemu som sa nemala nechať to na Slovensku.
Vďaka nim všetkým, nebola som sama! A vo chvíľach, v ktorej sa cítim osamela  spomínam si túto udalost' a lepšie ma na duše :-)

Čo sa však týka podstaty  ... to moja nešťastna hora.

Kosariska - Cervena stoka. Fot. Kiedy Spojrzę.


Pred nejakým časom som napísala na Facebooku, že akonáhle budem môcť, budem po operácii a rehabilitácie MUSIM lyzovat po tomto prekliatom kopci, aj keď iba raz, aby ju rozčarovat, dokázať si, že by som mohla, že ja sa nebojím. Alebo skôr, že MUSIM prekonat'  svoj strach. Všetko je dobré, len, že .... po nejakej dobe sa začali objavovať myšlienky, ktoré sa mi  nepáčili. Oščadnica a Veľká Rača….. mám na to veľkú slabosť. Zbožňujem tuto miesto. A zrazu som začala cítiť odpor ked' som myslela o tohto mieste, myšlienky začali vyhýbať tohto miesta, pretože začal byť spájaný s niečím nepríjemnym pre mňa. Nejde tu však o neprijemnost ako to bola ta moja nehoda, len to, že má prísť okamih, ktorý by som musela stáť na vrchole a ja budem MUSIEŤ ist dole. No, pretože ako som rozprávala A, mala by mať k nemu, pochabý bude ustúpiť.  A čo? MUSIM. Tam nie je priliš veľa slov MUSIM?

Wrrrrr, slovo MUSÍM je v mojej hlave ako vŕtačka , ako je užitočna, ale stále ešte nie je to môj obľúbený nástroj. A predsa môj mozog kladie jej odpor, dobre, pretože teraz je to pokojné a bezpečné, a tam hore zmena velka, budem musieť ísť so svoju zónu pohodlia, a že náš mozog nemá rád.  Ako som kedysi napísala, nas mozog sa extrémne príliš stara o nas.

No, ale tak ľahko vzdať? Naozaj chcem vzdať? Eureka !!!!! CHCEM! To je kľúčové slovo, ktoré úplne mení pohľad. Naozaj v mene myšlienok, všadeprítomným kulte "Musíte prísť tvárou v tvár s monštrom v hlave," musím to urobiť? Nie, nemusim! CHCEM!

Aj naďalej znova. CHCEM stále lyžovať? CHCEM to skúsiť? CHCEM dokázať si, že sa mi podari? A to už začala znieť lepšie sa mi v mojej hlave. Pretože nič NEMUSIM, ja CHCEM! A to  ja sama vybieram.

Rovnako ako vdaka knihu Marka Kaminskieho napadlo ma, že nemôžem byť otrokom svojich cielov, tak tu dávam sa právo, aby sa uistit, ešte týždeň pred odchodom, povedat sáma sebe NIE. To nie je moja poľa, ja nechcem, nemám cítiť pripravení.
Ale ak sa prípravok bude pre mna zábava, a ja nebudem proste žiť so strachom, ako to bude na vrchole, potom aspoň nebudem ľutovať času. Určite do tejto doby veľa sa  naučím a zistim o sebe. Možno som sa vybrať snowboard :-) konečne mozem este zlomit kľúčnu kosť alebo zápestie  :-)  

Uvidíme sa na Veľká Rača, pretože CHCEM, nie musim!


teraz jak obiecałam, po polsku...

Był wtorkowy wieczór, 25 lutego, roku 2014. Wieczorne zjazdy na nartach. Ja i moja córka Dominika. Podczas ostatniego  zjazdu ja zaliczyłam wywrotkę, narta się nie wypięła, kolano się skręciło i dupa blada. Nie będę opisywać co się później działo, bo to akurat tutaj nie istotne.

To co chciałam napisać, to, że doświadczyłam pomocy ludzi, których mało znałam, albo dopiero co poznałam. Za to jestem ogromnie im wdzięczna do dzisiaj. I nie chodziło tu o wielkie czyny, ale nawet o to, że byli, że pomimo moich ton łez wylanych jakoś to przetrwałam. Teraz taki hojrak jestem, bo wiem już co i jak, ale ja wtedy przerażona byłam, bo nie wiedziałam zupełnie, co to znaczy skręcić kolano. Czekałam tylko na karetkę, która miała zawieźć mnie do Polski i byłam przerażona. Gospodarze z kwatery gdzie nocowałyśmy, Peter i Beata, a także p. Strzeszewscy, którzy byli  na tej samej kwaterze co my, zaopiekowali się moją córką. Jakie to szczęście, że akurat byli w tym samym czasie ! Zrządzenie losu? Przeznaczenie?
Radek, instruktor, który uczył mnie jeździć na nartach mimo, że 200 km od Oszczadnicy to wydzwonił kolegów, żeby sprawdzili czy mi czegoś nie trzeba.
A Patryk, syn p. Strzeszewskich, przyjechał moim autkiem do Polski,  dzięki niemu nie musiałam zostawiać go na Słowacji.
Dzięki nim wszystkim nie byłam sama! I w momentach, w których czuję się samotna przypominam sobie to zdarzenie i lepiej mi na duszy ;-)

I teraz mieritum... poniżej moja pechowa góra.

Kosariska - Czerwona trasa. Fot. Kiedy Spojrzę


Jeszcze jakiś czas temu napisałam na Facebooku, że jak już będę mogła, będę po operacji i po rehabilitacji to zjadę po tej cholernej górce, choćby tylko raz, żeby ją odczarować, żeby udowodnić sobie, że potrafię, że się nie boję. A może raczej, że przezwyciężę swój strach.
Wszystko fajnie, tylko, że.... po jakimś czasie zaczęły się pojawiać myśli, które niekoniecznie mi się spodobały Do Oszczadnicy i Wielkiej Raczy mam ogromny sentyment. A tu nagle na myśl o tym miejscu zaczęłam czuć opór, zaczęłam myślami omijać to miejsce, bo zaczęło mi się kojarzyć z czymś dla mnie nieprzyjemnym. I tu nie chodzi o nieprzyjemność jaką był wypadek, tylko o to, że ma przyjść taka chwila, że będę MUSIAŁA stanąć na górze i będę MUSIAŁA zjechać. No bo jak już raz powiem A, to POWINNAM się tego trzymać, głupio się będzie wycofać.  I co? MUSZĘ. Czy tu nie za dużo słowa MUSZĘ?

Wrrrrr, to słowo MUSZĘ jest w mojej głowie jak wiertarka, niby pożyteczna, ale jednak to nie jest moje ulubione narzędzie. A jeszcze mój mózg stawia jej opór, no bo przecież teraz jest spokojnie i bezpiecznie, a tam na górze duuuuuża zmiana, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu, a tego nasz mózg nie lubi. Jak już Wam kiedyś pisałam jest nad wyraz zbyt opiekuńczy.

No ale tak łatwo poddać się? Czy ja naprawdę chcę dać za wygraną? Eureka!!!!! CHCĘ! To jest to słowo klucz, który totalnie zmienia perspektywę. No bo, czy ja tak naprawdę w imię idei, wszechobecnego kultu "MUSISZ stanąć twarzą w twarz z potworem w swojej głowie" MUSZĘ to zrobić?  Nie, nie muszę. Ja CHCĘ!

I dalej do nowa. Czy ja nadal CHCĘ jeździć na nartach? Czy ja CHCĘ spróbować? Czy ja CHCĘ udowodnić sobie, że dam radę? I to już zaczęło lepiej mi brzmieć w mojej głowie. Bo ja nic NIE MUSZĘ, ja CHCĘ! I to ja wybieram.

Tak jak dzięki książce Marka Kamińskiego dotarło do mnie, że nie mogę być niewolnikiem swoich celów, biegunów, tak i tu daję sobie prawo do tego, żeby nawet tydzień przed wyjazdem powiedzieć sobie NIE. To nie jest mój biegun, ja tego nie chcę, nie czuję się gotowa. Ale jeżeli same przygotowania sprawią mi frajdę, a nie będę tylko żyła strachem, jak to będzie na tej górze, to przynajmniej nie będę żałować tego czasu. Na pewno przez ten czas dużo sie naucze i dowiem o sobie. Może wybiorę snowboard :-) w końcu do połamania mam jeszcze obojczyk i nadgarstki :-)

Do zobaczenia na Wielkiej Raczy, bo CHCĘ, nie muszę!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz