niedziela, 3 stycznia 2016

Nie poznaję tej Pani w lustrze....

Stoję przed lustrem i zastanawiam się kim jestem, czy to na pewno ta osoba, którą jestem, czy też którą chcę lub nie chcę być. Czy to co właśnie widzę, widzą inni ludzie, czy może widzą mnie inaczej? 

 

Lustro... widzę swoje odbicie. Czy to odbicie to dokładnie to, jak ja na siebie patrzę? Nie, nie każde lustro pokazuje to samo, lub mówiąc precyzyjnie to my nie zawsze widzimy to samo patrząc w różne lustra. Jedne lustra nas pogrubiają, inne przeciwnie. Przyciemniane lustro daje nam wrażenie lepszej cery. Ale już lustro ustawione w mocnym świetle.... no cóż, wtedy jak na dłoni widać wszystkie niedoskonałości... naszej skóry.

I czy nie jest tak w naszym życiu?

Czy zawsze przyglądamy się sobie w lustrze w zgodzie z samym sobą? Czy patrząc w lustro jesteśmy autenetyczni? Czy tak naprawdę chcemy po drugiej stronie zobaczyć  odbicie kogoś kim chcemy być? Lubimy przyciemnioną taflę szkła. Wydaje się nam wtedy, że jesteśmy piękniejsi. Tyle, że to ułuda. Wystarczy, że zapali się ostre światło, stanie się coś, co pokaże dokładnie jacy jesteśmy,  a wtedy zaczynamy się zastanawiać czy ta Pani/Pan w lustrze to jeszcze ja. Sęk w tym, że właśnie wtedy, w tym mocnym świetle, niejednokrotnie po ciężkich przeżyciach,  wtedy jesteśmy prawdziwi. Może nie najpiękniejsi, nie idealni, ale to przecież to niedoskonałość jest piękna, ciekawa.




A co, jeżeli tym lustrem są inni ludzie, czy jest inaczej? Nie, wcale nie. Ponieważ to my, świadomie lub nieświadomie, wybieramy sobie nasze "lustro". Lubimy "przeglądać się" w tych, których wiemy, że nie powiedzą niczego co nie jest po naszej myśli. Szukamy poklasku, szukamy potwierdzenia, że jesteśmy najlepsi.  I jeżeli istnieje choć cień ryzyka, że ktoś powie nam choć odrobinę nie to, co chcemy usłyszeć to wystrzegamy się go jak ognia piekielnego lub co najmniej bagatelizujemy to co chce nam powiedzieć...."a co on tam wie".




Wydaje się nam, że to najjaśniejsze światło, czyli prawda, nie jest dla dobre, bo nas rani, bo nas demotywuje, bo przez nią nie jesteśmy szczęśliwi. I co by nie powiedzieć z tą prawda tak jest. Prawda nas rani, prawda nas demotywuje, poznajemy prawdę i szczęście znika. Kto z nas tego nie przeżył? Wtedy wydaje się nam, tak jak patrząc na to lustro w pełni światła, że jesteśmy "brzydcy, pełni zmarszczek". A przecież jeszcze przed chwilą byliśmy doskonali. Tak jest z kobietą, której partner zawsze powtarzał, że jest najcudowniejsza i najpiękniejsza na świecie, nigdy jej nie zdradzi i któregoś dnia dowiaduje się jednak, że on odchodzi do innej, bo "co ja Ci miałem mówić, mówiłem to co chciałaś usłyszeć". Tak jest z  przyjacielem, który nigdy nie powiedział, że coś mu przeszkadza w Twoim zachowaniu, bo przecież "jesteśmy przyjaciółmi". My często nie widzimy,  nie chcemy widzieć, że coś jest nie tak.

Chcemy się pławić w świetle miłych słów i niedoceniamy tego, ze ktoś jest z nami szczery, mówi nam prawdę, mówi nam to co myśli, a nie owija w bawełnę. Tak po ludzku, boimy się usłyszeć o sobie coś negatywnego, bo to oznacza dla nas konieczność działania, wybór, czy my z tym chcemy coś zrobić. I cokolwiek zrobimy (nic niezrobienie też jest wyborem) to już jest zmiana, a przecież tych zmian to my nie lubimy.

Mamy pewne wyobrażenie o sobie, o tym kim byśmy chcieli być. Nie akceptujemy siebie do końca.  Chcemy być inni, niż jesteśmy, żeby inni nas lubili, a nie dlatego, że chcemy się rozwijać. Rozwój oznacza akceptację siebie i pracę nad tym co nam przeszkadza, czego się boimy. Elementem tej pracy jest to, że czasem, oprócz słów pochwały, możemy słyszeć krytykę, kosntruktywną informację zwrotną, coś negatywnego, co nam sie nie podoba. Uwierz w to, że to pomoże Ci się zmienić. Uwierz w to, że jesteś cudownym człowiekiem, bo nie idealnym, bo pełnym sprzeczności, błędów, ran, radości i smutku, pelnym wszystkich doświadczeń, dzięki którym jesteś właśnie taki jakiego siebie widzisz w lustrze. I to jest piękne :-)

I jeszcze dla Was tekst pięknej piosenki Ireny Santor z cudownymi słowami Jacka Cygana.

Przeglądam się w lustrze
Nie istnieje czas
Przeglądam się w lustrze
Mam dwadzieścia lat
A lustro odkłada
W swoich szufladach
Mój uśmiech jak słońce
I oczy płonące
I warkocze złote
Na potem, na potem

To, co dane jest na chwilę
Musi przecież być na zawsze
Płatki szczęścia jak motyle
Nasza młodość i "Mazowsze"
To, co dane jest na chwilę
Jest na zawsze, musi trwać
Przez czas, przez czas, przez czas

Przeglądam się w lustrze
Już istnieje czas
Przeglądam się w lustrze
Mam czterdzieści lat
A lustro odkłada
W swoich szufladach
Mój uśmiech ciut gorzki
Mą sukienkę w groszki
Szczęście pod powieką
Jestem w kwiecie wieku

(....)

Przeglądam się w lustrze
Jak się skurczył czas
Przeglądam się w lustrze
Mam tak wiele lat
A lustro złe, wilcze
Tak nie chce przemilczeć
Tych kresek na czole
I oczu zmęczonych
I srebra na skroniach
A lata tak gonią

To, co miało być na zawsze
Mija jak zapałki błysk
I co? I nic

Przeglądam się w lustrze
Cicho mówię doń:
"W twych wielkich szufladach
Moje skarby śpią
Mój uśmiech jak słońce
I oczy płonące
I warkocze złote
Miały być na potem
Oddaj mi je, błagam...
Nie odpowiadaj" 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz